Niektórzy pensjonariusze są tylko ciut starsi od nich, może o rok. Ostatnio jeden pan płakał, gdy odjeżdżali. „Pani przyjedziecie jeszcze” – powtarzał. Ludzie się cieszą, kiedy ktoś chce ich odwiedzić. Nawet obcy. Między sobą są samotni.
Róża, Wanda i Hanna – emerytowane nauczycielki, zastanawiają się, co jeszcze warto wpisać do broszury „ Dziecięce gry i zabawy naszych dziadków”. Mają już wierszyki, wyliczanki i pląsy. Debatują, dyskutują i wspominają – przeczesywanie pamięci w poszukiwaniu gier z dzieciństwa wywołuje u seniorek dreszczyk ekscytacji. Są zespołem redakcyjnym, zorganizowanym przez Iwonę, pomysłodawczynię broszury – „Chcemy nawiązać jak najlepszy kontakt z podopiecznymi, a nie znamy popularnych dziś zabaw. Stąd pomysł podzielenia się tym, co nam samym sprawiało frajdę w dzieciństwie”. W ramach konkursu dzieci namalowały piękne ilustracje. Broszura stanie wtedy na półce w przedszkolnej biblioteczce, obok innych książeczek.
Kontakt z dziećmi dla Hanny jest ważny bo nie ma wnuków. Wanda, swoje widuje rzadko, bo mieszkają daleko. Duża grupa seniorek co tydzień odwiedza przedszkola i czytają dzieciom bajki. Dają z siebie wszystko. Podobnie ich kolega Radek, który napisał proekologiczną bajkę o tym, jak zachować się w lesie. Tekst został wydany w postaci broszury i przekazany 600 dzieciom. Na jego podstawie powstał spektakl „Leśna inspekcja”, nad którym czuwała studentka Ela.
Praca z dziećmi i młodzieżą w Towarzystwie Przyjaciół Dzieci jest oczkiem w głowie Maryli: „Trzeba pomagać młodym, którzy mają trudny start. Ich przyszłość to nasza przyszłość. Jak się teraz nauczą czegoś dobrego, może nie zejdą na złą drogę, nie powtórzą błędów rodziców”. „O życiu młodych czasami słuchać ciężko – łzy same ciekną z oczu – dodaje wolontariuszka – Jedna z moich podopiecznych truła się, podwieszała. Od niej dowiedziałam się, co to są sznyty na rękach. I jak tu można nie pomóc?”. Ale Maryla zachęca seniorów do pracy ze wszystkimi dziećmi, niezależnie od ich sytuacji rodzinnej. „To inwestycja w przyszłość – dodaje Maria, prezeska UTW – pielęgnowanie więzi międzypokoleniowych uczy szacunku i akceptacji dla osób starszych. A i starsi korzystają, bo dzięki zajęciom wychodzą z domu. Nie chcemy zostawiać seniorów samym sobie – taki mamy cel”.
UTW w Międzychodzie działa wyjątkowo prężnie – jest w nim 19 sekcji, 28 grup i 266 studentów. Wszystko to w mieście, które nie jest przecież duże – liczy sobie mniej niż 11 tysięcy mieszkańców. UTW w Międzychodzie powstał 10 lat temu i od samego początku działa na rzecz społeczności lokalnych. Studenci UTW wspomagają przedszkola i szkoły, ale nie tylko. Angażują się w WOŚP, wystawiają spektakle teatralne, organizują koncerty w ośrodkach opieki społecznej – lista działań od zawsze była długa. Dlatego, kiedy w 2015 roku Maria dowiedziała się o akcji „UTW dla społeczności ” Towarzystwa Inicjatyw Twórczych „ę”, złapała się za głowę – przecież seniorzy w Międzychodzie dla społeczności pracują od lat. Więc Maria wysłała ogłoszenie. Nieco później poinformowała studentów, że dostali się do programu. Iwona, Irena i Maryla- studentki UTW – zostały wytypowane do koordynacji działań nowo powstałej grupy.
W przypadku Iwony to było zrządzenie losu – pewnego dnia weszła na wykład o wolontariacie prowadzony przez panią z „ę” i tak już została. „Jejku, jak tu dużo można robić” – pomyślała. Zapisała się na uniwersytet. „Z sali padały propozycje co można robić, żeby pomagać innym – wspomina Iwona – spodobało mi się, że seniorzy nie myślą tylko o sobie i chcą pomóc innym. Zapaliła mi się lampka, że ja też mogę”. Bo Iwona jest taka, że cały czas coś dla kogoś robi. Znajomi upominają ją, żeby czasem mówiła ludziom „nie”. Tymczasem ona ma satysfakcję z niesienia komuś pomocy, przekazywania dobra dalej. „Taka dumna jestem z naszych seniorów, że pomagają – mówi z zapałem Iwona – Przecież mają swoje rodziny, a siadają i jadą do innych, dając ludziom radość”.
Podobnie myśli Irena, emerytowana sołtyska: „Byłam rybakiem, księgową, pracowałam w służbie zdrowia i w gastronomii. Zawsze pomagałam. Dzień bez dobrego uczynku jest stracony”. Irena z zespołem odwiedza ludzi starszych i niepełnosprawnych. Chociaż niektórzy są tylko ciut starsi od niej, może o rok. Ostatnio jeden pan płakał, gdy odjeżdżali. „Pani przyjedziecie jeszcze” – powtarzał. Ludzie się cieszą, kiedy ktoś chce ich odwiedzić. Nawet obcy. „Między sobą są samotni” – kwituje Irena i dodaje: „Musimy żyć jeszcze, żeby coś przekazać. Często pytam siebie na głos, co mogę zrobić, żeby jeszcze trochę pożyć? Bo u mnie w rodzinie wszyscy poumierali wcześnie. Nieraz mi się śni, czy ja jeszcze żyję?”.
Po warsztatach zorganizowanych przez „ę” w ich UTW zaszły duże zmiany. Najpierw ustalono, kto w czym jest dobry. Potem podzielono grupę na cztery zespoły: organizacyjno- promocyjny, wolontariat na rzecz osób potrzebujących, do spraw współpracy z przedszkolami i teatralny. Grupa teatralna – wcześniej złożona z trzech podzespołów: tanecznego, teatralnego i chóru – zjednoczyła się i nosi nazwę „Feniks”, pod pieczą Basi, Eli i Jurka. Grupa występowała w przedstawieniach w Centrum Animacji Kultury w Międzychodzie, w Domu Pomocy Społecznej w Zamyślinie, w DPS w Łężeczkach oraz dla członków Związku Emerytów i Rencistów w Miedzychodzie. Aktywnie zaczął działać wolontariat.
Przekonała się o tym pani Gertruda: „Kiedyś miałam pełny dom gości, ale odkąd zostałam kaleką, znajomi uciekli. Nawet nie można poprosić, żeby ktoś coś kupił. Po operacji byłam duchowo załamana”. Ale Ania – wolontariuszka i zarazem koleżanka z klubu seniora – przychodziła do pani Gertrudy codziennie. „Ona wszystko rozumie i wszystko ogarnie – opowiada pani Gertruda. Zakupy mam zrobione, kontrole lekarskie zaplanowane. Czasem to nawet do lekarza idzie za mnie, bo nie jestem w stanie”. Syn pani Gertrudy, Józik też jest Ani wdzięczny. Zdarza się, że dzwoni do mamy i mówi: „Mamuś, jakie ty masz szczęście, że masz tę Anię”. Ania jeździ do pani Gertrudy kilka razy w tygodniu od trzech lat. Wsiada na rower i pedałuje 2 kilometry. W drodze obmyśla, co by pani Gertrudzie opowiedzieć – Ania dużo podróżuje po świecie i potem opowiada, co widziała. Sądzi, że dzięki opowieściom jej słuchacze czują się lepiej.
Dla Ani pomaganie jest naturalne. Kiedy reorganizowano UTW i każdy miał powiedzieć, w czym czuje się najlepiej, powiedziała, że jedyne co może dać, to siebie i swój czas. Dużo. Dziś odwiedza w sumie sześć osób. W nagrodę na działce Ani urosła rekordowo duża marchew.
Dlaczego pomaga? Tak Anię wychowano, że nie wolno się odwracać od potrzebujących. Jej doświadczenie bliskie jest doświadczeniu Maryli, wolontariuszki od 48 lat – babcia jej zawsze powtarzała: „pamiętaj dziecko, dobro podwójnie wraca, ale nie zatrzymuj dla siebie, tylko podawaj dalej”.
Autorka tekstu i fotografii: Anna Liminowicz
Grupy wolontariatu seniorów i seniorek coraz aktywniej działają na Uniwersytetach Trzeciego Wieku. Już 40 takich grup powstało w różnych miejscach Polski w ramach projektu „UTW dla społeczności” prowadzonego przez Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę” w partnerstwie z Polsko-Amerykańską Fundacją Wolności. Działanie słuchaczek z Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Międzychodzie to jeden z przykładów.