Babcia jeszcze coś znaczy (reportaż)

11 grudnia 2017

Zwykle to dzieci grają dla dziadków w ich święto. A tu wychodzą na scenę seniorki, nobliwe panie w długich sukniach. Wystraszone, jak dzieciaki zareagują. A one na to, chórem: „Baaabcie!”.

– Jestem jedną z bajarek znad Wisły. Przygotowałyśmy dla was spektakl o historii, która kiedyś wydarzyła się w Puławach – Renata przemawia przed rzędem drobnych krzesełek. Siedzi na nich na oko trzydziestka przedszkolaków i pilnie podąża za nią wzrokiem. Zwłaszcza, gdy na scenie pojawia się pierwsza kolorowa plansza. – To będzie bajka o kocie Filusiu i księżnej Izabeli Czartoryskiej…

*

Zaczęło się od pływania. W strojach kąpielowych, z wysiłkiem, ale na scenie, nie w wodzie. Puławy, młode miasto, właśnie obchodziło 110-lecie powstania, a puławski Uniwersytet Trzeciego Wieku świętował inaugurację kolejnego roku akademickiego. Były przemowy, kwiaty, slajdy z historią miasta, ale też spektakl. W nim kilka starszych pań zrzuca szlafroki i w strojach kąpielowych z międzywojnia markuje pływanie. – Pływanie synchroniczne na sucho! Oczywiście z przymrużeniem oka – uśmiecha się Renata Siedlaczek, reżyserka spektaklu. – Mówię do dziewczyn: „Do pływania musicie być w kostiumach”. A one: „W życiu! Gdzie ja taka gruba w stroju wyjdę?”. No to w szlafrokach. Ale pod szlafrokiem będą stroje? No dobrze, ale jakie? No z epoki, pantalony do kolan. I po kilku próbach panie w końcu się odważyły. Na scenie zrzuciły te szlafroki i zrobiły defiladę w samych strojach kąpielowych! To było duże zaskoczenie dla widowni.

W kolejnym spektaklu, w maju 2017 roku, gdy UTW świętował 25-lecie działalności, ze śmiałością nie było już problemu. Renata: – Przygotowałyśmy etiudę „Kobiety”, na podstawie Wisławy Szymborskiej i tekstu Urszuli Kozioł „Łuskanie grochu”. Była scena prania, takiego tradycyjnego, na tarkach, było gotowanie i stukanie garnkami. A wszystko w pięknych białych sukniach. Panie fantastycznie się zaprezentowały, choć nie do końca w to wierzyły. W jednej ze scen miały po prostu iść, w tych białych strojach, w pięknym świetle. Niektóre mówiły: „Co ja będę tak po tej scenie chodzić?”. Ja na to: „Dziewczyny, my chcemy pokazać, że osoby dojrzałe są piękne, wy jesteście piękne”. Ta etiuda miała pokazywać wielkość kobiet, problemy, z którymi się zmagają, choćby z mężczyznami. I po spektaklu jeden z panów podszedł do mnie i uśmiechnął się: „Ja wiem, że my jesteśmy gorsi…”

*

W niewielkiej sali przedszkola miejskiego nr 18 w Puławach trwają ostatnie przygotowania do spektaklu. Plansze trzymać wyżej czy niżej? Czy maluchy siedzące na małych krzesełkach dostrzegą je znad kolorowej płachty? Czy zrozumieją historyczny kontekst bajki o kocie Filusiu?

– Karta powinna być już w górze. Dziewczyny, no skupcie się! – mocnym głosem instruuje Renata.
– Ona sobie świetnie poradzi, tylko teraz jest zdekoncentrowana – broni trzymającej plansze jedna z bajarek. I wyjaśnia mi: – Pierwszy raz gramy spektakl o kocie Filusiu. To próba generalna. Wszystko powstawało w szybkim tempie, miesiąc z kawałkiem. Renata napisała scenariusz, dwa razy w tygodniu spotykałyśmy się na próby. Same przygotowałyśmy sobie stroje, za chwilę będziemy się przebierać.

Bajka jest inspirowana historią w Puławach zapomnianą, ale zachowaną w literaturze pięknej. Renata: – Franciszek Kniaźnin w poemacie heroikomicznym „Balon” wspomina o kocie, którego umieszczono w koszu balonu i wypuszczono latem 1786 roku w rezydencji Czartoryskich w Puławach. Balon wpadł na drzewo i spłonął, a biedne zwierzę razem z nim. Ówcześni mieli takie wyrzuty sumienia, że kotu zorganizowali sarmacki pogrzeb z honorami. W spektaklu wykorzystaliśmy tylko cztery wersy poematu, bo język jest trudny, za ciężki dla dzieci. Napisaliśmy własny tekst, ale większość historii opowiadamy obrazami. Duża część spektaklu jest czytana zza płachty, bo w naszym wieku wkuwanie na pamięć nie przychodzi tak łatwo. Ale nie dajemy się swoim ograniczeniom.

*

Grupa „Bajarek znad Wisły” powstała w marcu 2017 roku. Zgłosiło się czternaście pań, na co dzień studentek puławskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku (mówią, że znają się długo, bo od początku studiów). Niektóre grały już w spektaklach przygotowanych przez Renatę Siedlaczek, inne z zadaniami teatralnymi mierzyły się po raz pierwszy. „Panie mają zainteresowania humanistyczne, sporo czytają, chcą się uczyć nowych rzeczy. Przeżyć przygodę i czuć się potrzebne” – napisały w zgłoszeniu do programu Towarzystwa Inicjatyw Twórczych ę „UTW dla społeczności”.

– Przyznam się, że od początku mówiłam: „Na scenę nie wyjdę”. Miałam 70 lat, gdy zaczynałam. Renata najpierw kazała mi czytać. Pomyślałam: „Czytać mogę, najwyżej schowam się gdzieś za fortepian”. A potem odważyłam się stanąć coraz bliżej i bliżej… – wspomina jedna z bajarek.

– Teatr powstaje z różnych powodów, ale dla nas najważniejsze jest spotykanie się. Nigdy nie wejdziemy na wyżyny nawet teatru amatorskiego, musimy się jeszcze wiele uczyć. Ale panie pokonują swoje bariery. Czasami same się nie spodziewają, do czego są zdolne – mówi Renata.

Prócz przygotowania spektaklu „O czym szemrze Łacha Wiślana, czyli największa przygoda kota Filusia”, bajarki przez całe wakacje czytały dzieciom bajki. Na oddziale dziecięcym w szpitalu oraz wśród zieleni, w parku przy Pałacu Czartoryskich, ubrane w niezwykłe stroje, które same sobie przygotowały. Dla wielu dzieci z Puław to czytanie było największą atrakcją wakacji w mieście.

– Kupiłyśmy sprzęt nagłaśniający, rozdawałyśmy ulotki. Dzieci same rodziców za rękę ciągnęły. Moi wnukowie całowali nas po rękach, a potem w domu opowiadali, że my jesteśmy prawdziwe artystki, prawdziwe aktorki. Zobaczyli, że z babcią można robić fajne rzeczy – opowiada bajarka Jagoda.

Renata: – Kiedyś organizowałam program artystyczny na Mikołajki. Występowały różne zespoły, seniorki też. I one się martwiły, że stare, nobliwe panie w długich sukniach to dzieci nie zainteresują. Najpierw cisza, wychodzą na scenę panie i nagle rozlega się gromkie: „Baaabcie!”. Dzieciaki tak cudownie zareagowały! Panie mogłyby przynudzać i z półgodziny, ale dla dzieci i tak byłoby to fascynujące, bo to babcie. Te relacje międzypokoleniowe są jednak wciąż żywe, babcia jeszcze dla maluchów coś znaczy.

*

Renata Siedlaczek, która ośmieliła i przygotowała bajarki do występów, przez ponad 20 lat była dyrektorem Puławskiego Ośrodka Kultury „Dom Chemika”. Ale potem przeszła na emeryturę i przestało jej się chcieć. – Nie wiem, czy to ja bardziej paniom pomogłam, czy one mnie – mówi. I wspomina: – W czasie szefowania ośrodkowi kultury popsułam sobie zdrowie. Miałam problemy kardiologiczne, jeden zabieg, drugi, groził mi trzeci. Powiedziałam sobie, że wystarczy, że stres, kierownicze stanowisko już mi nie służy. Byłam zdołowana, odizolowałam się. Wiedziałam, że nikt nie potrzebuje starszych osób, w mieście jest tendencja, by wysyłać je na emeryturę i zatrudniać młodych. Odeszłam. Na emeryturze najpierw opiekowałam się chorą mamą, potem zajęłam się remontem domu. Cały czas tylko moje sprawy, mój dom, moje zwierzaki. A potem dziewczyny zaproponowały mi przygotowanie spektaklu na inaugurację UTW. I to mnie wyrywało z marazmu. Siedlaczek zapowiada, że choć projekt zbliża się do finału, czytanie bajek i wystawianie spektaklu się nie skończy. Bo dzięki temu panie dają dzieciom radość, czują się potrzebne, zawiązały się przyjaźnie. – Dołączyłam do grupy, nie znając nikogo. A teraz, gdy idę ulicą, to co chwilę jest: „Cześć”, „cześć”. U nas nie ma „paniowania”, jak w pracy – opowiada jedna z bajarek.

Renata: – Bajarki są uśmiechnięte, ale mają swoje problemy. Pani, która trzyma plansze, jest po kilku operacjach, ma nowotworowe historie, ale przychodzi, jest pogodna, wesoła. Innym doskwierają sprawy zdrowotne, finansowe, domowe. Ale te spotkania dają im energię, reakcje dzieci napędzają do działania. Nie chodzi o to, żeby robić dla siebie, ale żeby dać coś innym. A zwykle jest tak, że jak dajemy, to i odbieramy radość.

*

Bajka o kocie Filusiu zaczyna się od szumu wody. Pojawiają się kolejne plansze, które obrazują przygody zwierzęcia. W przedszkolu przed rzędy drobnych krzesełek wychodzą bajarki w strojach księżnej i pokojówki, szukają zaginionego kota. Gdzie poszybował? „Tylko nie za tęczowy most, bo stamtąd się nie wraca” – słychać przestrogę zza płachty.

Kolejna przygoda, znowu nie ma Filusia. „Kici kici… Znów się gdzieś zapodział” – wzdycha księżna Czartoryska. Dzieci zaczynają rozglądać się dookoła, spoglądać pod krzesła. „Tu go nie ma!” – spontanicznie włączają się do spektaklu, chcąc pomóc w poszukiwaniach.

I już wiedzą, zrozumiały. „Jest za tęczowym mostem!” – wykrzykują. „A Filuś był już za tęczowym mostem, poszybował za szybko, za daleko, za wysoko. I znalazł się tam, skąd się nie wraca” – dopowiadają bajarki.

I pytają przedszkolaki: „Podobała wam się historia o kocie Filusiu?”. Odpowiada im gromkie, chóralne: „Taaak! Dzię-ku-je-my!”

Autorka tekstu: Martyna Śmigiel

Autorka zdjęć: Diana Gaik

Grupy wolontariatu seniorów i seniorek coraz aktywniej działają na Uniwersytetach Trzeciego Wieku. Już ponad 40 takich grup powstało w różnych miejscach Polski w ramach projektu „UTW dla społeczności” prowadzonego przez Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę” w partnerstwie z Polsko-Amerykańską Fundacją Wolności.

Działanie słuchaczek z Puławskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku to jeden z przykładów.

BĄDŹ NA BIEŻĄCO

Poszukujesz inspiracji? Chcesz jako pierwsza/y dowiadywać się o aktualnych rekrutacjach? Zapisz się do naszego newslettera!

Wpisz swój adres e-mail oraz zapisz się:

Wyrażam zgodę na otrzymywanie informacji w ramach newslettera od Towarzystwa Inicjatyw Twórczych "ę". Wykorzystujemy Państwa dane osobowe w postaci adresu e-mail do informowania o bieżących działaniach i wydarzeniach. Administratorem Państwa danych jest Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę” z siedzibą w Warszawie, ul. Hoża 35, 00-681 Warszawa. Dane udostępniamy tylko firmie IT, która obsługuje nasz system informatyczny (FreshMail) i prowadzi usługę Freshmail. Państwa dane nie zostaną przekazane innym podmiotom.

Translate
Skip to content